środa, 31 stycznia 2018

Nie za dobrze?

W moim życiu nadszedł w końcu moment, w którym stwierdziłam, że jest mi dobrze. Nic mnie nie bolało, nie byłam głodna, nie było mi zimno, nic mnie nie chciało zjeść, ani zastrzelić. Czysta woda, miła okolica, było mi dobrze. Zero konkurencji w pracy, stresu tyle co na lekarstwo. 
Było mi dobrze, nie było wspaniale, nie było radośnie, nie było ekscytująco, nie było wyzwań, to co najlepsze było odkładane na specjalne okazje, a okazje raczej nie były wystarczająco specjalne. Było  po prostu dobrze. 
Kiedy sobie to uświadomiłam strzeliłam się z liścia w twarz, żeby sprawdzić, czy jeszcze coś czuję. Później wzięłam zimny prysznic. To zdarzenie zadziałało jak wytrącenie wahadła ze spoczynku. Pozwoliłam mu na swobodny ruch pomiędzy "gorzej" i "lepiej", nadal przemierzało całą gamę wygodnej przeciętności, w której tkwiło dotychczas, aby ostatecznie wychylić się z niej i na ułamek sekundy zatrzymać w ekstremalnym punkcie. Opuszczałam strefę komfortu. Doświadczałam. 
Zaczęłam używać perfum, które wietrzały na półce, bo były za drogie i biegać. Tak, w jednym i tym samym czasie. Wdychałam rozkoszny zapach organicznego kremu, całkiem niedawno odstawionego "na lepszą okazję", którym teraz masowałam obolałe po treningu nogi. Dzięki temu całkiem przeciętny wtorek, czy czwartek stał się odrobinę świąteczny. Przez to, że okazjonalnie dawałam sobie wciry, czułam, że mam prawo do tego, żeby później trochę się dopieścić. Świat nabrał rumieńców. Założyłam fundusz inwestycyjny, a niech im będzie, wysokiego ryzyka. Odkrywałam, ba! przesuwałam swoje granice i momentalnie codzienne trudności przestały być tak uciążliwe. Długie, naprawdę długie wieczory z niemowlakiem na rękach zaczęłam traktować jak okazję do obejrzenia filmów, na które wcześniej nie miałam czasu. Codzienne pranie, wieszanie, składanie, jako okazję do zrobienia kilku przysiadów w rytm muzyki. 
u nas Ci błota dostatek! 
Zaczęłam korzystać z tego co mam, dla przyjemności i zwiększenia wydajności, a z drugiej strony zaczęłam szukać sposobów dawania sobie wciry więcej. Przygotowanie do maratonu? Tak, będą trwać dla mnie 2 lata, więc żeby się nie znudzić, w międzyczasie bieg ekstremalny z przeszkodami, a jakie to przeszkody? Wspinanie i błoto jako główna atrakcja - a może pobiegać po błocie już? 
Może daleko temu od ekstatycznych uniesień, czy ekstremalnych wyzwań, ale każda sytuacja, którą wybija mnie z przeciętności sprawia, że staję się trochę innym człowiekiem. Nie znałam wcześniej tego człowieka i chyba go lubię.

Może zerknij na to: Jeszcze jeden krok do przodu.

Jeżeli podoba Ci się ten post, udostępnij go.
Jeżeli szanujesz to co tu robię, pokaż mój blog osobie, którą lubisz :) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Kuchnia jak z bajki, tyle że raczej nie z mojej.

Patrzę sobie w internety na inspiracje odnośnie wnętrz. Filmy pt.: “room tour”, gdzie znane osoby chwalą się posprzątanym mieszkaniem albo...