sobota, 6 maja 2017

Uleczalnie chora

Gdybym napisała książkę, byłaby to niekończąca się autoterapia i sprzedałaby się w nakładzie 1 egzemplarza, który kupiłabym osobiście żeby go spalić.
Ostatnio odmówiłam sobie jednej z wielkich przyjemności mojego życia - pisania. Ani to zgrabne, ani ładne, ale lubię to robić i daje mi - nie chcę przesadzić, bo pisanie notki na bloga, raz na jakiś czas może dać, nie tyle poczucie pełni, ale może dać wrażenie wypełnienia. Satysfakcja, jaka płynie ze składania tych zdań jest jak małe kamyczki, które dopełniają przestrzenie między wielkimi kamieniami znaczących spraw.
A teraz siedzę i się gapię, i nawet nie wiem o czym miałabym pisać. Chciałabym się zamknąć na 2 tygodnie w jakiejś pustelni i wrócić do siebie. Sprawdzić kim teraz jestem, czy mam jeszcze coś w środku? Ha ha ha - flaki i inne świństwa są zawsze, a w głowie znowu mam pustkę składającą się z galopady myśli niewartych ułamka uwagi. Już te flaki są bardziej istotne.

Kuchnia jak z bajki, tyle że raczej nie z mojej.

Patrzę sobie w internety na inspiracje odnośnie wnętrz. Filmy pt.: “room tour”, gdzie znane osoby chwalą się posprzątanym mieszkaniem albo...