W tym roku jest szansa, na to że i mój dom na wiosnę wypełni ostry, drażniący smrodek pierwszej zieleniny. Zawsze na Wielkanoc, podziwiając cudne kompozycje króliczkowo-kurczaczkowe, przypominam sobie, że miałam przecież zasiać rzeżuchę na ozdobę do koszyczka! Tym razem sieję nie tylko dla efektu wizualnego, ale głównie do celów spożywczych... jak to się teraz mówi? - "Do postępowania dietetycznego".
Warzywa w sklepie przednówkowe. Sałata przeźroczysta, pomidory przeźroczyste, ogórek pośmierduje samym dnem chłodni, a w mrożonkach więcej wody niż jedzenia. Czas więc wziąć garść nasion w swoje ręce i do dzieła.
W roli nasionek występują pszenica (z prawej u góry), rzodkiewka (na dole), rzeżucha (po lewej). |
Kiełkowanie trwa kilka dni i jest bardzo efektywne jeżeli chodzi o ilość. Z łyżki nasionek wyrasta góra kiełków nie do przejedzenia dla jednej osoby, dlatego i tym razem za bardzo się rozpędziłam i przesadziłam z ilością. Mąż już zapowiedział, żebym nawet nie myślała, że on będzie to jeść.
Przetestowałam je już w roli dodatku do smoothie. Takiego zieloniutkiego, jak trawa na wiosnę. Znalazłam też ciekawy sposób na kiełkowanie w słoiku z dziurami w zakrętce. Można kupić takie słoiki za kilkadziesiąt (!) złotych, (jeżeli ktoś znalazł tańszy, to proszę o info :) można też zrobić taki domowym sposobem, przy czym należy pamiętać żeby:
- wybijać dziury od środka na zewnątrz, żeby ostre brzegi otworu nie uszkadzały kiełków
- użyć plastikowej albo podgumowanej zakrętki. żeby nie rdzewiało
- w plastikowej zakrętce zrobić dziury gorącym drutem albo gwoździem - zachowując należytą ostrożność! Nie chcemy odpowiadać za uszkodzenia ciała
- w metalowej zakrętce można zaszaleć z gwoździem i młotkiem, koniecznie na jakiejś podkładce - dziury w podkładce gwarantowane
Do słoika wsypujemy niewielką ilość nasion, max tyle, żeby było zakryte dno, i zalewamy wodą. Kiedy spęcznieją, czyli po ok 1 dniu, odcedzamy i ustawiamy pod skosem na ociekaczu do naczyń, albo na słoiczku, jak na zdjęciu. Kiełki płuczemy przynajmniej raz dziennie. Staramy się usunąć niekiełkujące nasiona i łuski, które potrafią zacząć się psuć.
Takie rozwiązanie działa jak szklarenka. Roślinki mają odpowiednią ilość powietrza i nie schną zbyt szybko, a jednocześnie mamy pewność, że nie stoją w wodzie. Hodowla na której pojawia się pleśń, czy jakiekolwiek podejrzane ustrojstwo, a także taka która zaczyna nieładnie pachnieć nadaje się do wyrzucenia.
Zdrowe kiełki można jeść surowe, jako dodatek do sałatki, kanapki albo zupki. Można je dodać do warzyw na patelnię. Użyć jako dekorację potraw albo stołu. I co nam tam jeszcze fantazja podpowiada!
Polecam kiełkowanie i eksperymenty z różnymi gatunkami. Każdy ma swój specyficzny smak.
Pożyteczna zabawa dla dzieci, tych małych i tych całkiem dużych :D
Na koniec dodam, że takie skiełkowane zboże bardzo chwalą sobie kury. Należy je namoczyć (zboże, nie kury) (ha. ha. ha...) przez jeden dzień, później odlać i przepłukiwać żeby było wilgotne, ale nie stało w wodzie. W cieple szybciej skiełkują. Smacznego jajka!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz